Jakimś cudem udało mi sie przedostać do miast była to ciężka sprawa ale wreście jestem. Dzień był słoneczny ptaszki ciwirkały, zapowiadał się bardzo dobry dzień ale to były tylko pozory dla kogoś to będzie ostatni dzień jego życia.Zaczołem się uwarznie rozglądać za ludzkimi duszami lecz niestety coś rzadnej niebyło(Co to kryzys?) .Udałem się w głąb miasta i nagle ujrzałem soczystą pełną życia(no może nie aż tak pełną) dusze.Szybko wyskoczyłem w powietrze spadając prosto na moją zdobycz przygwoździłem ją mojimi pazurami do ziemi poczym rozpoczołem swoją uczte.

Zaczołem Pożerać dusze.(Tylko mi nieprzeszkadzać )

Ostatnio edytowany przez Nort (2009-07-17 13:32:04)